W tym roku miałam po raz pierwszy okazję uczestniczy w festiwalu “Bor, mamor … Benye” w Erdobenye. Ta niewielka i niepozorna miejscowość położona na uboczu regionu Tokaj-Hegyalja dzięki dobrej atmosferze, świetnym wino i sympatycznym ludziom, w trakcie festiwalu wypada kapitalnie.
Erdobenye to różnorodność. Znajdziemy tu winiarnie mieszczą się w zwykłych wiejskich domach (Kerékgyártó), tradycyjnych domach tokajskich winiarzy (Hommona, Jakab, Karadi-Berger), podobnych domach ale poddanych kosztownej renowacji (Bardon), czy będącą posiadłością o wyszukanej nowoczesnej architekturze (Béres). W winiarniach jest co oglądać: tradycyjne sprzęty, kolekcję skamieniałości (Illés) czy liczące setki lat piwnice (Illés).
Tak samo zróżnicowana jest oferta win. Mieliśmy okazję na dłuższą chwilę zatrzymać się w kilku winiarniach: Attila Hommona, Jakab, Karadi-Berger, Ábrahám, Bardon, Béres. I nie żałujemy tego wyboru.
Każdy z winiarzy do swojej posiadłości zaprosił kucharzy, m.in. atrakcją była grillowana ośmiornica gotowana próżniowo w niskiej temperaturze (sous-vide) z podsmażonymi ścięgnami wołowymi serwowana w Jakab Pince. Idealnie do tej potrawy pasował kwasowy furmint. Z zasłyszanych opinii warto było także odwiedzić specjalizującą się w dziczyźnie Rókabérc Vadászház (w winiarni Vayi) oraz domową kuchnię w Kerékgyártó. Mieliśmy okazję również zdegustować dobre sery dojrzewające (krowie, kozie), jogurt, syropy (owocowe, kwiatowe).
Cały festiwal nie udał by się bez wszystkich ludzi, organizatorów, winiarzy, jak również publiczności (od miłośników wina do amatorów zainteresowanych głównie konsumpcją większej ilości wina). Nie jest tu jednak tłoczno, szczególnie w niedzielę jest szansa na spokojną rozmowę z winiarzem. Najbardziej zaskakujące spotkanie miało miejsce w Béres Winery przy stoisku z octami winnymi wytwarzanym na bazie win tokajskich, z dodatkiem morskich alg, kwiatów wiśni, ziół, w sumie kilkanaście różnych smaków. Stoisko obsługiwał sympatyczny Yuji Katagi, młody Japończyk osiadły w Tokaju. West meets East, Tokaj meets Japan.
“Bor, mamor … Benye” to także festiwal muzyczny, począwszy od tradycyjnego folkloru, poprzez disco-polowe “złote przeboje” i mocnego rocka do wysublimowanego jazzu i muzyki klasycznej. Koncerty w sobotę trwają przez cały dzień, aż do późnego wieczoru.
Za najlepsze wino wytrawne festiwalu nie tylko moim zdaniem należy uznać Furmint -Hárslevelű Attila Hommona, któremu udało się połączyć świetną pijalność z wyjątkową głębią i harmonią. Dużo mniej degustowaliśmy win słodkich, jednak tutaj też mam swojego faworyta, jest to Karadi-Berger Furmint Selectio 2008, pomimo swoich 135 g/l cukru resztkowego (odpowiednik aszu 5-puttonowego) jest świeże, lekkie, niemal zwiewne, pije się z dużą przyjemnością.
Za największe odkrycie festiwalu uważam wina z Jakab Pince, piliśmy wytrawnego furminta z roczników 2007, 2009, 2011, 2012. Wszystkie więcej niż dobre (nasz faworyt to 2009, po nim 2012), do tego w przystępnej cenie. Wino najbardziej zaskakujące – Kerékgyártó Aszú Fordítás 2009, w typie wytrawnego sherry, dębowo-orzechowe (zielone orzechy) w smaku. Fordítás powstaje przez zalanie moszczem wytłoków i osadu pozostałych po produkcji aszú. Przez kilka lat dojrzewało w beczce, zabutelkowane na poczekaniu, czeka na degustację.
Organizatorzy festiwalu “Bor, Mámor… Bénye” (Zsolt Berger, Enikő Ábrahám i inni) zrobili więcej dla wypromowania Erdobenye niż władze i instytucje do tego powołane. Festiwal jest prowincjonalny (w dobrym znaczeniu tego słowa), sąsiedzki, rodzinny. Niespieszny i smakowity. Do zobaczenia w Erdobenye za rok!
Tekst jest zmienioną wersją relacji, która ukazała się na Wino w Krakowie
Tekst: Monika Łazęcka
Zdjęcia: Wino w Krakowie
Kategorie:Degustowane wina, Imprezy winiarskie, Kulinaria, Podróże, Relacje, Węgry
Skomentuj