To był niezwykły wieczór. Ciepła, wrześniowa aura, urokliwa Restauracja w Dworku Białoprądnickim i wreszcie jego nastrojowe podziemia – ściany z obnażonej, czerwonej cegły i takież sklepienia, łukowate, wydające się otulać raczących się posiłkami i trunkami w tutejszej restauracji. W takich okolicznościach firma Winers postanowiła zaprezentować swoją przekrojową ofertę aktualnym i potencjalnym klientom. Dzięki Lidii Warscher, której mąż, Harald, reprezentuje firmę Winers w Polsce, członkinie Stowarzyszenia Kobiety i Wino otrzymały na ten wieczór specjalne zaproszenie.
Firma Winers pochodzi z Austrii choć jej właściciele stanowią w istocie mieszankę narodowościową. Jest tu Austriak niemieckiego pochodzenia, Szwajcar włoskiego pochodzenia, Polak mieszkający od lat w Austrii i dwóch Polaków jak najbardziej z Polski. Być może tak duża przekrojowość narodowości sprawiła, iż w ofercie firmy można znaleźć wina z całego świata, niezwykle różnorodne pod względem zarówno charakteru jak i ceny, tworzące wspólnie listę aż 160 propozycji. To imponujący wybór jak na firmę, która działa na rynku od zaledwie półtora roku.
Miłym gestem ze strony organizatorów było powitanie gości przed wejściem do restauracji przez grono właścicieli. Niby nic wielkiego a jednak przyjemny gest, podkreślający, iż jest się mile widzianym gościem. Po spełnieniu honorów domu właściciele Winers przekazali pałeczkę i funkcję poprowadzenia wieczoru w ręce Tomasza Kalenika, jednego z najlepszych polskich sommelierów, mającego w swojej dotychczasowej karierze doświadczenia pracy dla hoteli Grand w Sopocie i Hilton w Gdańsku.
Pan Tomasz przejawił tego wieczoru talent nie tylko wytrawnego znawcy win ale również doskonałego prezentera a nawet wodzireja. Prezentacje poszczególnych win okrasił ciekawostkami a nawet legendami, wzbudzającymi żywe zainteresowanie degustujących a niekiedy lawinę pytań.
Najciekawszą była legenda z czasów średniowiecznych wojen florencko-sieneńskich, tłumacząca dlaczego rejon produkcji win Chianti sięga prawie do samej Sieny. Otóż, jak głosi legenda, by załagodzić wieloletni spór między tymi dwoma prężnymi miastami postanowiono, iż każde z miast wydeleguje jednego rycerza, który wyruszając o określonej porze w kierunku drugiego z miast postara się dojść jak najdalej, wytyczając w ten sposób granice wpływu swojego miasta. Doprecyzowując, granica miała być ustalona tam, gdzie rycerze się spotkają. By jasno określić porę, o której rycerze wyruszą ze swoich miast, zadecydowano, iż będzie to moment piania koguta każdej ze stron, przed świtem. Niestety nie przewidziano, iż koguty miewają różne obyczaje i tak, ponieważ Florencja postawiła na koguta wygłodzonego, ptak ten zapiał już o północy. Dzięki temu rycerz florencki wyruszył w drogę wcześniej i tym samym spotkał kolegę z Sieny, którego syty kogut zapiał dopiero o świcie, tuż pod murami grodu Siena. Tak oto, dzięki pozornie błahemu szczegółowi, a może raczej przebiegłości władz Florencji, jej wpływy zaczęły odtąd sięgać niemal po same mury obronne dumnej Sieny.
Legendy i osoba prowadzącego stanowiły silny atrybut tego wieczoru jednak główną atrakcją – zgodnie z założeniem – były oczywiście WINA.
Wspaniałe, różnorodne, z wielu zakątków świata. Degustacja objęła aż 12 win – w tym 1 musujące, 5 białych, 5 czerwonych i 1 słodkie. Kieliszki hojnie napełniano winami z Austrii, Niemiec, Hiszpanii, Włoch, Francji, Argentyny czy wreszcie Nowej Zelandii. Były nuty pomarańczy, mango i ananasów przeplatane aromatami liści porzeczki, traw czy wreszcie akcentami silnie mineralnymi. Jako, że odbiór nut zapachowych i tonacji smakowych bywa zawsze mocno indywidualny, wokół kieliszków napełnianych przez kolejne wina, toczono niekończące się rozmowy o odczuciach i preferencjach. W wyborach faworytów panowała całkowita demokracja a dyskusje winne przeplatały się z tymi, które są od wina bardziej lub mniej odległe, jednak sprawiają, iż znajomi zacieśniają więzi i budują przyjaźnie a nieznajomi w superszybki sposób dołączają do grona i stają się bliscy.
Wieczór z winami firmy Winers był zatem doskonałą przygodą z winem, lekcją nowego i okazją do dyskusji o tym, co już o winach wiemy, ale także i przede wszystkim – cudowną okazją do tego, co w towarzystwie i za sprawą wina najcenniejsze – inspirujących rozmów, zbliżania dusz i budowania pokładów dobrej energii, którą uczestnicy tej biesiady, jak mniemam, zabrali ze sobą w dużych ilościach, by korzystać z niej już następnego ranka.
Autorka tekstu: Elżbieta Szydłowska
Kategorie:Relacje
Skomentuj